Lizbona….
Urzeka, zachwyca, zniewala, rozpieszcza – każdego. Nikogo nie rozczaruje, nie zawiedzie, nie pozwoli zapomnieć. Fotografowanie tego miejsca jest niezwykłym przeżyciem dla każdego fotografa. To miasto, które daje z siebie wszystko – zaskakujące smaki, przedziwne zapachy, niezwykłe opowieści przypadkowo spotkanych mieszkańców. A mieszkańców spotkałem na prawdę dużo. Tych co biegają, tych co mieszkają w tym mieście oraz tych co fotografują. Tak, do Lizbony pojechałem przede wszystkim biegać ale udało mi się również zrobić kilka zdjęć. Ocenę tych fotografii pozostawiam Wam drodzy czytelnicy.
Mimo spowolnionego upływu czasu jest to miejsce, w którym nie sposób się nudzić. Zwykłe szwędanie się bez celu, bez planu, bez punktów na mapie sprawia największą frajdę – wciąż w górę i w dół, w górę i w dół, coraz węższe uliczki, coraz bardziej strome schody. Trudno jest powiedzieć sobie dość. Trudno jest przerwać wędrówkę, chyba że przerwie ją bieg na 42 km i 195 metrów 🙂 A po biegu …. dalsze szwędanie i podziwianie tego pięknego i wspaniałego miasta.
Lizbona to nie tylko Alfama i stare kamienice. Spacerując po mieście, wielowiekowy wygładzony do granic możliwości tysiącami wędrujących po nim stóp bruk zaprowadzi nas również do nowoczesnych przestrzeni, które mimo, że zupełnie odmienne, nowoczesne i zimne nie kłócą się z tradycją o miejsce w tym mieście.
Jak zauażyliście, w mojej Lizbońskiej krótkiej przygodzie towarzyszyła mi dwójka wspaniałych mieszkańców tego miasta – Kamila i Rui. Dokąd nas nogi poniosły zobaczcie sami. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić klimat miasta, jego wyjątkową atmosferę oraz że zachęciłem Was do odwiedzenia miasta żółtych tramwajów, suszonego dorsza, białej sangri i latających wciąż nad głowami samolotów.
Uwielbiam to miasto, jego otwartość, skromność, gościnność … To moja trzecia miłość. Dwóch pierwszych nie zdradzę ale jedna z nich zaprowadziła mnie właśnie do Lizbony 🙂 Zdjęcia wspaniale oddają atmosferę miasta. Budzą wspomnienia. Cudne 🙂