Z głową w chmurach – czyli fotograf ślubny w Norwegii
Dosłownie i w przenośni – z głową (i aparatem) w chmurach – tak jednym zdaniem mogę podsumować mój krótki fotograficzny pobyt w Bergen. Tak fotograf ślubny w Bergen. Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie (klik, klik) Bergen śmiało można nazywać miastem wiecznego deszczu, który wciąż siąpi i siąpi. I nasyca kolorami drewniane, równo ustawione jeden obok drugiego, różnobarwne domki Bryggen. Choć wielokrotnie cała dzielnica ulegała zniszczeniu, trawiona przez ogień i dosłownie zmiatana do morza, każdy budynek przesiąknięty jest nie tylko deszczem ale i historią. Zapuszczając się w wąskie, wyłożone drewnem przejścia pomiędzy domami wkraczałem w bajkowy świat. Świat, w którego mrocznych zakamarkach kryją się trolle czyhające na możliwość spłatania mi złośliwego figla. Nie udało mi się niestety uchwycić ich na zdjęciach 😛 ale uwierzcie, odwiedzając Bryggen – zwłaszcza po zmroku – czuje się dosłownie na sobie ich baczny wzrok.
Magia średniowiecznego Bryggen rozlewa się poza jego granice. Wraz z Magdą i Patrykiem, których widzicie na fotografiach, czuliśmy ją spacerując po okolicznych wąskich uliczkach, wśród szeregu białych domów, gdzie ruch samochodowy praktycznie nie istnieje przez co nasze głowy wciąż bujały pomiędzy chmurami nie pozwalając nam zejść na ziemię. W Norwegii postanowiliśmy wykonać zdjęcia plenerow0-reportażowe. Nie ustawialiśmy się do zdjęć, nie pozowaliśmy. Po prostu chodziliśmy po tym pięknym mieście z aparatem w dłoni.
Magdo i Patryku dziękujemy, że byliście z nami w ten deszczowy ale piękny dzień.
Floyen – raj dla fotografa 🙂
O ile w samym Bergen stopy wciąż rozbryzgują kałuże, a głowa buja w obłokach, to udając się na pobliskie wzgórze Floyen zatopiliśmy się w chmurach stuprocentowo i dosłownie. Otaczały nas one z każdej strony, z minuty na minutę zasłaniając coraz szczelniej widok miasta białą kurtyną. To dzięki nim a nie filtrom i nie zabiegom w Photoshopie nasze fotografie nabrały niezwykłej plastyczności, miękkości i pięknych barw.
Floyen to nie tylko punkt widokowy, z którego trudno mnie było wygonić (fotografowi z takiego miejsca nie jest łatwo się przenieść) , ale także otaczający go mroczny las z porośniętymi mchem kamieniami, porostami zwisającymi z gałęzi drzew przypominającymi brody trolli i splątanymi korzeniami, pod którymi swoje kryjówki z całą pewnością mają właściciele owych bród. Do tego otaczająca nas niezwykła cisza. Fotograf jak i fotografia lubią ciszę 😛
Widoczność sięgająca kilku metrów. To wszystko stwarzało wrażenie, że miejsce to jest zupełnie opuszczone, zapomniane przez ludzi, bardzo tajemnicze i trochę przerażające. A jednak okazało się wspaniała scenerią dla naszej sesji fotograficznej a moi fantastyczni przewodnicy i bohaterowie zdjęć rozpraszali wszechobecny mrok swoimi promiennymi uśmiechami 🙂
Czasami nawet w Bergen zdarza się tak, że chmury się podnoszą odrobinę wyżej i odsłaniają miasto pozwalając je podziwiać. I dla mnie ostatniego popołudnia okazały swą łaskawość. Gdy zorientowałem się co się dzieje pędziłem na szczyt Floyen ile sił w nogach 🙂 Dotarłem w samą porę. Chyba się opłacało.
Wystarczy już tego gadania. Pora już przestać marzyć o przepięknej Norwegii. Fotograf ślubny w takim miejscu zachwyca się wszystkim.
Wow piękna para i równie piękna Norwegia 🙂
Marzy mi się sesja w takim klimacie, w Norwegii lub Islandii.
Zapraszamy 🙂 Islandia to jest miejsce gdzie chcemy pojechać :). Jak tylko macie chęć to można się tam wybrać razem.
Co za tiltshifta używałeś?
To sony a6000 o obiektyw fujian. Lubie ten aparat w fotografii jest taki miękki i fajnie oddaje krajobrazy.
Rewelka, wspaniały materiał!!!